No właśnie- gdzie?
Matrix- czyli ja, postawiona na baczność.
Absorber niedługo wraca i zażąda swojej "łapy" czyli mapy i "dzyń-dzyń" czyli telefonu.
Kucałam, zaglądałam pod łóżka, pod szafki.
Przy okazji robiąc inwentaryzację pajęczaków zasiedlających pokoje.
Natrafiałam ich pytający wzrok- "Czego tu?".
Nie znalazłam.
Pełna rezygnacji, pogodzona ze szlochem Młodego, zaczęłam poprawiać zmaltretowaną przez niego poduszkę w za dużej poszewce z "łaaa!" czyli smokiem.
I- mój trud matki został sowicie nagrodzony!
Prócz zgniecionego chrupka odnalazła się i mapa, i telefon.
Niezwykły.
Coś, bez czego Mały Człowiek czuje, że czegoś mu brak.